Sanok, Oddzial Wewnetrzny

Poznaj bliżej Sanok, Oddzial Wewnetrzny:





Opinie o Sanok, Oddzial Wewnetrzny to strona rzetelnych opinii oraz informacje o placówkach ochrony zdrowia.
Zachęcamy Ciebie do zostawienia swojej opinii o tym miejscu w komentarzach na dole tej strony.
Swoją rzetelną i prawdziwą opinią pomożesz rozwijać się tej placówce medycznej, przychodni medycznej, szpitalowi wyeliminować błędy ale także możesz pomóc i utwierdzić praujący tam personel, że twoja wizyta była poprawna. Pamiętaj, wszyscy doceniają miłe słowa oraz konstruktywną krytykę. Obie wypowiedzi wspierają rozwój Polskiej Służby Zdrowia.

Ocena Sanok, Oddzial Wewnetrzny





Jeśli zwykłe informacje o szpitalu/ przychodni Sanok, Oddzial Wewnetrzny nie wystarczają Ci, a sponsorowane artykuły na innych stronach nie przemawiają do Ciebie to sprawdź prawdziwe opinie i przeczytaj historie o Sanok, Oddzial Wewnetrzny z pierwszej ręki

Najnowsze historie o Sanok, Oddzial Wewnetrzny
Witam, chyba zauważyliście, że mnie chwilę nie było. Chcę opisać ostatnie 17 dni mojego życia.
Bardzo proszę wszystkich, którzy to przeczytają o UDOSTĘPNIANIE swoim znajomym. Nie chodzi mi o liczbę polubień, czy udostępnień, tylko po … [przeczytaj całą opinię]

o Sanok, Oddzial Wewnetrzny

Witam, chcę opisać ostatnie 17 dni mojego życia.
Bardzo proszę wszystkich, którzy to przeczytają o UDOSTĘPNIANIE swoim znajomym. Nie chodzi mi o liczbę polubień, czy udostępnień, tylko po prostu chcę, aby jak najwięcej ludzi dowiedziało… [przeczytaj całą opinię]

o Sanok, Oddzial Wewnetrzny

oceniłabym na punktów 5, byłam pacjentem i jestem pełna podziwu i uznania dla personelu, oddani dla pacjenta, szef oddziału godny uznania. zainteresowanie pacjentem oceniłabym na 5 punktów

o Sanok, Oddzial Wewnetrzny

Zachęcamy do pisania swoich historii o przychodni/ szpitalu.
Napisz swoja opinię i daj możliwość przeczytania jej innym by mogli poznać prawdę

Przeczytaj wszystkie opinie naszych użytkowników


Dane szpitala / przychodni





Zapoznaj się z podstawowymi danymi adresowymi Sanok, Oddzial Wewnetrzny. Znajdź łatwo na mapie ale również zachęcamy do telefonicznego kontaktu na nr telefonu do Sanok, Oddzial Wewnetrzny by umówić się na wizytę lub przyjęcie





Oddzial Wewnetrzny

Ulica: 800-Lecia 26, Sanok

Tel: (013)465 61 00

Oddzial Wewnetrzny jest czescia:

Samodzielny Publiczny Zespól Opieki Zdrowotnej w Sanoku

Ulica: 800-Lecia 26
38-500 Sanok, podkarpackie





Napisz swoją opinię/ podziel się wrażeniam z wizyty.
Przejdź na dół strony i napisz.

Wszystkie opinie na forum są wyrażane przez naszych czytelników i stanowią ich subiektywne zdanie oparte na odczuciach z pobytu i leczenia w Sanok, Oddzial Wewnetrzny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

3 odpowiedzi do “Sanok, Oddzial Wewnetrzny”

  1. oceniłabym na punktów 5, byłam pacjentem i jestem pełna podziwu i uznania dla personelu, oddani dla pacjenta, szef oddziału godny uznania. zainteresowanie pacjentem oceniłabym na 5 punktów

  2. Witam, chcę opisać ostatnie 17 dni mojego życia.
    Bardzo proszę wszystkich, którzy to przeczytają o UDOSTĘPNIANIE swoim znajomym. Nie chodzi mi o liczbę polubień, czy udostępnień, tylko po prostu chcę, aby jak najwięcej ludzi dowiedziało się jak okrutną i podstępną chorobą jest COVID.
    BEDE ŻYŁ!
    Wszystko dzięki łasce i opatrzności Bożej, która postawiła na mojej drodze ludzi, dzięki którym żyję. Dziękuję lekarzom i personelowi medycznemu Szpitala Covidowego w Sanoku Oddział Wewnętrzny oraz wszystkim znajomym, sąsiadom, ludziom, których osobiście nie znam, a którzy otoczyli mnie ogromną życzliwością i modlitwą.
    Ot i cała historia…
    Mam Covida, troszkę kaszlu, kataru, temperatury. Z informacji, które posiadam mam lekki przebieg choroby. W ciągu dnia spaceruję, pracuję wokół domu, bo kwarantanna nie pozwala na poruszanie się poza miejscem zamieszkania. Cały czas mam stan podgorączkowy, zażywam Paracetamol i czuję się dobrze. Po ośmiu dniach następuje pogorszenie, czuję się słaby, wyższa temperatura, zaczynam kaszleć. W dziesiątym dniu stan na tyle się pogarsza, że dzwonimy po Pogotowie Ratunkowe. Ląduję w Szpitalu w Sanoku. Szybka akcja, badania, wenflony, prześwietlenie płuc i diagnoza:Covidowe zapalenie płuc, 25% płuc zajętych. Maska tlenowa pomaga mi oddychać. Przewożą mnie na Oddział Wewnętrzny, sala nr 11. Lekarz, pielęgniarki, kroplówki, środki przeciwbólowe. Ile Pan waży? Nie pamiętam…Rozpoczyna się, jak się później okazuje, walka o moje życie, czego nie jestem w ogóle świadom. Łóżko, kroplówki, zakręcony jak świński ogon, najlepszym przyjacielem okazuje się toaleta, a największym wyzwaniem , dotarcie do niej na czas ( mój rekord to 6 godzin – 27 razy, z czego 3 razy w spodnie , tutaj to żadna żenada). Nigdy w życiu nie spodziewałem się , że moja egzystencja będzie taka banalna. Mam jakieś przebłyski świadomości, praktycznie nie jem, tylko piję wodę. Pomyślałem sobie – schudnę chociaż, będzie jakiś pożytek. Ale gdzie tam , mam przebłyski w momentach, kiedy rozdają jedzenie, po prostu robi się większy ruch – a ja myślę sobie, jak mam tu schudnąć, kiedy oni ciągle coś jedzą!
    Tak mija 5 dni w szpitalu. Łóżko, toaleta, łóżko, toaleta, telefony do domu, z których niewiele pamiętam. Umierają ludzie…jeden obok mnie.
    Ubierają mi jakąś koszulkę, czepek, dają butlę tlenową pod pachę i jazda na Tomograf. Wsadzają mnie do rury, każą wstrzymać oddech – dla mnie to tak, jakby kazali mi oddychać pod wodą. Jeszcze każą podnieść ręce – dla mnie to wyzwanie nie do wykonania. Wracam na oddział. Zapada decyzja o podaniu osocza ozdrowieńca, jednak nie będzie to łatwe, bo mam rzadką grupę krwi. Rozpoczyna się cała procedura, jedna pielęgniarka czyta kod z osocza, dwie inne niezależnie go zapisują, lekarz stwierdza zgodność. Podajemy. Kolejny dzień jest dla mnie przełomowy.
    BEDE ŻYŁ!
    Jest Wielki Czwartek. Trochę lepiej się czuję, zaczynam jeść. Możemy z kolegami posłuchać Mszy Św. Odwiedza nas Ksiądz. Nie było czasu nagrzeszyć, mogę przyjąć Komunię Świętą. I tak upływa czas Świąteczny. Bez rodziny, bez najbliższych. Rodziną stajemy się z kolegami w sali. Czuję się nieźle, nawet trochę wraca humor, jest Ok!
    W 12 dniu pobytu w szpitalu, podczas wizyty, lekarz prowadzący informuje mnie , że mój stan był agonalny! Miałem zajęte 77% płuc! Szok! Nie miałem takiej świadomości!
    BEDE ŻYŁ!
    Teraz euforia!!! Chcę wszystkim pomagać, dowiaduję się o dobroci, jaka mnie spotkała od ludzi, jest mnie wszędzie pełno. Prawdopodobnie za przyczyną tych wszystkich leków śpię dwie godziny na dobę. Żartuję z siostrami, co mi wsypują do jedzenia, że jestem tak nakręcony.
    Ludzie, których znam od kilku dni są mi bliscy jak bracia. Wszechogarniająca dobroć, przychylność wprawia w osłupienie. Gdyby chociaż 5% tej atmosfery wyszło na zewnątrz, świat byłby piękniejszy.
    17 dzień pobytu w szpitalu, poniedziałek, poranna wizyta. Idę do domu!
    BEDE ZYŁ!
    Bądźcie czujni, to jest podstępna, straszna choroba.
    Ja nie miałem świadomości, że mogę umrzeć. Nawet nie miałem czasu bać się śmierci. Teraz rozumiem, co to świadome umieranie. Ja nie byłem świadomy.
    Mam ogromną prośbę – nie lekceważcie objawów, nie dajcie sobie wmówić, że to tylko katarek, kaszelek, czy Cię troszkę czyści. Tu liczy się każdy dzień, każda godzina. Umierają ludzie i to jest fakt ( do dzisiaj nie mogę zapomnieć czarnych, szeleszczących worków wywożonych na wózkach ).
    Kolejna prośba do tych, którzy przeszli Covid, aby oddawali osocze ozdrowieńców, które mnie uratowało życie.
    Życzę wszystkim zdrowia, rozwagi i spotkania tak wspaniałych ludzi, dzięki którym żyję.
    Pozdrawiam „K”
    Ku pamięci telegrafisty, GSM-a i narciarza+
    Pozdrawiam Leszka, Zygmunta, Mietka i Tadzia – mam nadzieję, moich przyjaciół do końca życia.
    Szczególnie dziękuję mojej żonie Eli i córce Monice za olbrzymie wsparcie, to że zawsze były ze mną. Zawsze będę Was kochał!
    Jeszcze raz bardzo Was proszę: UDOSTĘPNIAJCIE tą wiadomość swoim znajomym. Im więcej ludzi będzie świadomych zagrożenia, tym mniej umrze.

  3. Witam, chyba zauważyliście, że mnie chwilę nie było. Chcę opisać ostatnie 17 dni mojego życia.
    Bardzo proszę wszystkich, którzy to przeczytają o UDOSTĘPNIANIE swoim znajomym. Nie chodzi mi o liczbę polubień, czy udostępnień, tylko po prostu chcę, aby jak najwięcej ludzi dowiedziało się jak okrutną i podstępną chorobą jest COVID.
    BEDE ŻYŁ!
    Wszystko dzięki łasce i opatrzności Bożej, która postawiła na mojej drodze ludzi, dzięki którym żyję. Dziękuję mojemu Przyjacielowi Doktorowi Sławkowi Tokarskiemu, lekarzom i personelowi medycznemu Szpitala Covidowego w Sanoku Oddział Wewnętrzny oraz wszystkim znajomym, sąsiadom, ludziom, których osobiście nie znam, a którzy otoczyli mnie ogromną życzliwością i modlitwą. Jesteście wielcy!
    Ot i cała historia…
    Mam Covida, troszkę kaszlu, kataru, temperatury. Z informacji, które posiadam mam lekki przebieg choroby. Siedzę w domu, odpoczywam. Cały czas mam stan podgorączkowy, zażywam Paracetamol i czuję się dobrze. Po ośmiu dniach następuje pogorszenie, czuję się słaby, wyższa temperatura, zaczynam kaszleć. W dziesiątym dniu stan na tyle się pogarsza, że dzwonimy po Pogotowie Ratunkowe. Ląduję w Szpitalu w Sanoku. Szybka akcja, badania, wenflony, prześwietlenie płuc i diagnoza: Covidowe zapalenie płuc, 25% płuc zajętych. Maska tlenowa pomaga mi oddychać. Przewożą mnie na Oddział Wewnętrzny, sala nr 11. Lekarz, pielęgniarki, kroplówki, środki przeciwbólowe. Ile Pan waży? Nie pamiętam…Rozpoczyna się, jak się później okazuje, walka o moje życie, czego nie jestem w ogóle świadom. Łóżko, kroplówki, zakręcony jak świński ogon, najlepszym przyjacielem okazuje się toaleta, a największym wyzwaniem , dotarcie do niej na czas ( mój rekord to 6 godzin – 27 razy, z czego 3 razy w spodnie , tutaj to żadna żenada).rozumiem co znaczy określenie jak się osikasz w spodnie to ciepło jest tylko przez chwilę Nigdy w życiu nie spodziewałem się , że kibel będzie moim drugim domem. Mam jakieś przebłyski świadomości, praktycznie nie jem, tylko piję wodę. Pomyślałem sobie – schudnę chociaż, będzie jakiś pożytek. Ale gdzie tam , mam przebłyski w momentach, kiedy rozdają jedzenie, po prostu robi się większy ruch – a ja myślę sobie, jak mam tu schudnąć, kiedy oni ciągle coś jedzą!
    Tak mija 5 dni w szpitalu. Łóżko, toaleta, łóżko, toaleta ,brak świadomości, telefony do domu, z których niewiele pamiętam. Umierają ludzie…jeden obok mnie.
    Ubierają mi jakąś koszulkę, czepek, dają butlę tlenową pod pachę i jazda na Tomograf. Wsadzają mnie do rury, każą wstrzymać oddech – dla mnie to tak, jakby kazali mi oddychać pod wodą. Jeszcze każą podnieść ręce – dla mnie to wyzwanie nie do wykonania. Wracam na oddział. Zapada decyzja o podaniu osocza ozdrowieńca, jednak nie będzie to łatwe, bo mam rzadką grupę krwi. Rozpoczyna się cała procedura, jedna pielęgniarka czyta kod z osocza, dwie inne niezależnie go zapisują, lekarz stwierdza zgodność. Podajemy. Kolejny dzień jest dla mnie przełomowy.
    BEDE ŻYŁ!
    Jest Wielki Czwartek. Trochę lepiej się czuję, zaczynam jeść. Możemy z kolegami posłuchać Mszy Św. Odwiedza nas Ksiądz. Nie było czasu nagrzeszyć, mogę przyjąć Komunię Świętą. I tak upływa czas Świąteczny. Bez rodziny, bez najbliższych. Rodziną stajemy się z kolegami w sali. Czuję się nieźle, nawet trochę wraca humor, jest Ok!
    W 12 dniu pobytu w szpitalu, podczas wizyty, lekarz prowadzący informuje mnie , że mój stan był agonalny! Miałem zajęte 77% płuc! U nas ludzie żyją z tym dobę. Szok! Nie miałem takiej świadomości!
    BEDE ŻYŁ!
    Teraz euforia!!! Chcę wszystkim pomagać, dowiaduję się o dobroci, jaka mnie spotkała od personelu – święte kobiety! Takie Matki Tereski! Jest mnie wszędzie pełno. Prawdopodobnie za przyczyną tych wszystkich leków śpię dwie godziny na dobę. Żartuję z siostrami, co mi wsypują do jedzenia, że jestem tak nakręcony.
    Ludzie, których znam od kilku dni są mi bliscy jak bracia. Wszechogarniająca dobroć, przychylność wprawia w osłupienie. Gdyby chociaż 5% tej atmosfery wyszło na zewnątrz, świat byłby piękniejszy.
    17 dzień pobytu w szpitalu, poniedziałek, poranna wizyta. Idę do domu!
    BEDE ZYŁ!
    Bądźcie czujni, to jest podstępna, straszna choroba.
    Ja nie miałem świadomości, że mogę umrzeć. Nawet nie miałem czasu bać się śmierci. Teraz rozumiem, co to świadome umieranie. Ja nie byłem świadomy.
    Mam ogromną prośbę – nie lekceważcie objawów, nie dajcie sobie wmówić, że to tylko katarek, kaszelek, czy Cię troszkę czyści. Tu liczy się każdy dzień, każda godzina. Umierają ludzie i to jest fakt ( do dzisiaj nie mogę zapomnieć czarnych, szeleszczących worków wywożonych na wózkach ).
    Kolejna prośba i to najważniejsza do tych, którzy przeszli Covid, aby oddawali osocze ozdrowieńców ,jak to robicie to jesteście bohaterami którzy ratują życie wiem to bo dzięki komuś anonimowemu i odpowiedzialnemu BEDE ŻYŁ .
    Życzę wszystkim zdrowia, rozwagi i spotkania tak wspaniałych ludzi, dzięki którym żyję.
    Pozdrawiam „K”
    Ku pamięci telegrafisty, GSM-a i narciarza+
    Pozdrawiam Leszka, Zygmunta, Mietka, Grzesia i Tadzia – mam nadzieję, moich przyjaciół do końca życia.
    Szczególnie dziękuję mojej żonie Eli i córce Monice za olbrzymie wsparcie, to że zawsze były ze mną. Zawsze będę Was kochał!
    Jeszcze raz bardzo Was proszę: UDOSTĘPNIAJCIE tą wiadomość swoim znajomym. Im więcej ludzi będzie świadomych zagrożenia, tym mniej umrze.